Ewa
Pamiętam jak w wieku 14 lat lekarze zdiagnozowali u mnie tarczycę i uświadomili mnie, że jest to nieuleczalna choroba.
Początkowo nie docierało to do mnie, ale po kilku miesiącach zaczęły mi drżeć ręce, wypadać włosy, ciągle było mi zimno, czasami czułam się tak zmęczona jakbym kilka nocy nie spała. Chodziłam regularnie do lekarza, robiłam badania, brałam tabletki przez kilka lat ale nic się nie polepszało. Wtedy zdałam sobie sprawę, że ta choroba nie ma końca. W wieku 17 lat podczas badania USG wykryto u mnie kilka guzów o rozmiarach 5-6 mm. Szukałam innych lekarzy, myślałam, że ten się pomylił. Bałam się, każdy z nich mówił to samo, że leki będę brała do końca życia. Po kilku latach okazało się, że konieczna będzie operacja, ponieważ mój stan zdrowia nie zmieniał się. Pytałam tylko czy się uda i czy wszystko będzie w porządku. Lekarz powiedział, że nie da mi gwarancji i 100 % pewności, ale zrobi wszystko co będzie mógł. Na około miesiąc przed terminem operacji kręciło mi się coraz częściej w głowie, krew często leciała mi z nosa a moje wyniki badań potwierdziły anemię, przez co termin zabiegu się wydłużył. Zaczęłam się zastanawiać czy Bóg tak naprawdę istnieje i czy uzdrawia. Z drugiej strony szukałam w internecie dobrych księży, aby się wyspowiadać (nawet zrobiłam listę swoich grzechów). Modliłam się i prosiłam Boga, żeby mnie uratował.
Po kilku miesiącach mój brat powiedział mi, że jak przyjmę Jezusa do swojego serca jako Pana i Zbawiciela, to On mnie uzdrowi. Te słowa trafiły we mnie, nie mogłam zapomnieć tego zdania, nie mogłam się skupić na niczym innym. Zadałam sobie pytanie, jak to możliwe, że moje myśli są skupione na Jezusie. W końcu nie wytrzymałam, powiedziałam TAK, chcę Go przyjąć i chcę żeby On mi pomógł. W tym dniu narodziłam się na nowo. Jakiś czas później pierwszy raz wzięłam do ręki Biblię i zaczęłam ją czytać. Cieszyłam się czytając jak Jezus uzdrawiał chorych i skupiłam uwagę na Ewangelii Mateusza 9.20-22. Codziennie wieczorami modliłam się i wyznawałam Bogu, że mu ufam i wierzę w Niego. Cały czas dziękowałam za uzdrowienie. Mówiłam rodzinie i znajomym, że Jezus jest naszym lekarzem i już mnie uzdrowił. Wszyscy patrzyli na mnie jak na dziwaka, kręcili głowami, myśleli, że oszalałam. Każdy kto spojrzał na moje złe wyniki badań tłumaczył mi, żebym przyjęła do siebie, że tej choroby się nie uda wyleczyć. Czasami było mi przykro, że najbliżsi mi nie wierzą, znajomi się śmieją i coraz rzadziej mnie odwiedzają. Nikt nie był po mojej stronie, oprócz Jezusa i brata. Po kolejnej wizycie u lekarza, podczas badania USG, powiedział on, że nie wie jak to możliwe, ale nic nie widzi, nie ma guzów, a nawet żadnego śladu, że były. Gdy wyszłam od lekarza płakałam na ulicy ze szczęścia, jak małe dziecko i dziękowałam Jezusowi.
Dziś jestem zdrowa, Jezus mieszaka we mnie, jest moim lekarzem. Teraz już wiem, że gdyby nie Jezus, dalej zadawałabym sobie pytanie czy kiedyś będę zdrowa ? Ale mój Zbawiciel mnie uwolnił, stał się moim nauczycielem i tak wiele mu zawdzięczam. To On mnie przyprowadził do miejsca w którym jestem dzisiaj, pokazał ludzi, którzy Go kochają i oddają Mu chwałę. Jezus jest moją drogą i dał mi życie, nowe życie. On otwiera mi oczy i każdego dnia prowadzi mnie, pokazuje jak żyć według Bożego Słowa. Na nowo nauczyłam się cieszyć życiem. Modlę się, aby być mocno ugruntowaną w Bożym Słowie i zawsze stawiać Jezusa na pierwszym miejscu w każdej sytuacji. Pozwalam Duchowi Świętemu, aby to Słowo rozwijało się we mnie i tkwiło, ponieważ Bóg zmienia nas od środka.